czwartek, 17 kwietnia 2014

Malta cz 1 - klimat, przyroda, rzeczywisty cel podróży



  Wyspa rozpieszczała nas od samego początku- nie wiem czy zdarzyło się Wam lądować kiedyś na maleńkiej wysepce, do tego wieczorem, gdy wszystko wkoło jest różowo-złote. Piaszczyste (kolor, nie fasada) budynki dopełniły tylko tego krajobrazu. Jeśli nie- polecam! 

Mimo, że wybraliśmy się grupą biologów to pierwsza reakcja wyglądała następująco: 
O, WOW, Warszawska palma. I jeszcze jedna. Tyle palm w jednym miejscu! 

Za dużo pierwszego dnia nie zrobiliśmy- po rozbiciu namiotów (gińcie kamieniste podłoża) położyliśmy się spać w blasku Radissona (jestem pewna, że jeżeli Malta jest widoczna z kosmosu to przez blask bijący z tego hotelu). 

Położyłam się spać z suchymi włosami, obudziłam z mokrymi. MALTA. Wilgotność powietrza dochodzi do 80 procent, obudziliśmy się więc wszyscy z mokrymi namiotami, ciuchami zostawionymi w przedsionku, plecakami.

1. Krajobraz
Wędrówkę zaczęliśmy z samego rana od okolic zatoki Golden Bay. Warto wstawać z rana dla takich widoków: 



 Krajobraz Malty jest dość surowy. Nie ma tu drzew, raczej są krzewy i kamienie. I klify. I woda. Rolnictwo tu to głównie uprawa warzyw, cytrusów, fig. Ziemia jest twarda i sucha, a jednocześnie klimat jest dość rześki i wilgotny. Celowo wybraliśmy początek kwietnia- czuję, ze gdybyśmy przyjechali miesiąc później nie bylibyśmy w stanie ruszyć się z cienia. 


2. Przyroda.

Skupialiśmy się głównie na ptakach i gadach, ale nie sposób było ominąć setek agaw, opuncji, cytyn, fig, ogromnych trzcin. Zapasjonowani oglądaliśmy też różne gatunki storczyków i innych urodziwych kwiatów


Agawa  



 Z ptaków widzieliśmy wiele gatunków- najczęściej były to wróble śródziemnomorskie, wszędobylskie i dużo bardziej dostojne od naszych wychudzonych polskich wróbelków

Prócz tego widzieliśmy modraki (oj tak, obadajcie jakie są piękne!), czaple purpurowe, białożytki, kilka gatunków pokrzewek (w tym strasznie irytujące chwastówki, które uwielbiały denerwować nas od samego rana swoim śpiewem). 


Gadów był dostatek. Co prawda jedyny kameleon jakiego widzieliśmy był rozjechany (a w sumie reszta widziała, bo ja już byłam w samolocie do Bolonii), ale ponoć kwiecień to dla nich jeszcze za chłodna pora (było 27 st, tak btw)

Większość występujących tu gadów to endemity, tak jak np. ten 
Murówka maltańska
Zwróćcie uwagę na jej długie palce!
I ostatnim już zdjęciem zapraszam Was do śledzenia następnego wpisu, gdzie zabiorę Was dookoła Comino- malutkiej wyspy między Maltą a Gozo. 

1 komentarz:

  1. jak od łapaczy snów trafić na warszawskie palmy!!! ;D
    też mam bloga Try to design ,chociaż raczej wśród znajomych się do niego nie przyznaję ;p
    zostanę na dłużej, bo już mi się podoba ;)))

    OdpowiedzUsuń