Nie ruszam się póki co nigdzie - po 3 miesiącach na dobrowolnym wygnaniu chcę w końcu spędzić czas w znanym miejscu. Celebruję ostatnie 2 miesiące w Poznaniu i piękną złotą jesień.
I w sumie cel mojego spaceru, a mianowicie Targ Śniadaniowy. Zawsze zazdrościłam Warszawiakom, że mają takie fajne inicjatywy, a teraz mogłam doświadczyć tego na miejscu.
Pity z hummusem, naturalne soki, miody, burgery, domowe pieczywo, kawa. Słowem wszystko, czego dusza zapragnie. Targ cieszył się dużą popularnością w ubiegłą niedzielę.
Przyszłam trochę późno, bo nie sprawdziłam porządnie gdzie Targ jest i zamiast być tam o godzinie 12, dotarłam o 15. Załapałam się na resztki resztek, ale udało mi się spróbować pieczonych kasztanów (nie będę fanką) i pysznego domowego chleba z całych ziaren (jestem fanką. Chyba będę po niego jeździć co tydzień).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz